poniedziałek, 29 września 2014

Nowa, ciekawa oferta

Podczas zbierania materiałów do porównania ubezpieczeń (tak, powoli i w bólach rodzi się coś takiego – póki co sama coraz więcej się uczę!) trafiłam na opis nowej oferty ubezpieczenia, które prezentuje się w miarę rozsądnie.

Co ciekawe – w branżowym już i profesjonalnym artykule opisującym ubezpieczenie na raka AXA (bo o nim dzisiaj mowa) pierwsze słowa poświęcono nie opisowi przerażających skutków choroby – a zachęcaniu do zdrowego trybu życia. Dopiero potem przechodzimy do właściwej części – a więc:

- Przedstawienia grupy docelowej (targetu, jak uwielbiają mówić korposzczurki): kobiet i mężczyzn w wieku 18 – 61 lat. Standard.

- Opisania zakresu ochrony i przedstawieniu warunków, w których wypłacane są świadczenia. Szczególnie istotny wydaje się tu dostęp do drugiej opinii medycznej w celu ustalenia prawidłowego przebiegu leczenia – wiadomo w końcu, że pomyłki się zdarzają, a taka weryfikacja pozwala na znaczące ograniczenie szansy na ich wystąpienie. Równie istotne jest wypłacanie świadczenia na różnych etapach leczenia – pozwala to na usunięcie chociaż jednego zmartwienia.

- Najobszerniejszą część – i ciężko się tu dziwić – stanowi przedstawienie korzyści oferowanych przez ubezpieczenie. Od razu zwraca uwagę nacisk położony na zdrowy tryb życia, a także podejście do sprawy wykraczające poza kwestie bezpośredniego leczenia – chodzi mi przede wszystkim o pomoc psychologa, ale też dostęp do konsultacji związanych z żywieniem i trybem życia.

-Wreszcie – wykluczenia. Ponownie – standardowe, chociaż dziwi obecność zażywania leków i środków psychotropowych. Dobrze, że zastosowano tu klauzulę "bez zalecenia lekarza" – w ten sposób jesteśmy chronieni przed utratą ubezpieczenia w przypadku odkrycia kancerogennych efektów popularnych dzisiaj leków.


Cieszy to, że coraz więcej towarzystw zdaje sobie sprawę z tego, że walka z rakiem to nie tylko chemia czy interwencja chirurga – ale także pomoc w sferze psychiki i zmiany w stylu życia.  

piątek, 19 września 2014

Parowar – czyli jak bardzo się pomyliłam

Od pewnego czasu zaczęłam zauważać, że w poradach dietetyków i trenerów nieustannie przewijał się wątek gotowania na parze – za każdym razem w towarzystwie takich ochów i achów, że mimowolnie zaczęłam podejrzewać, że za wszystkim kryje się spisek i akcja reklamowa producentów AGD. Wiadomo – jeżeli opinie nie są zróżnicowane, to coś musi być nie tak – i nazwijcie mnie paranoiczką, ale w dzisiejszym świecie zazwyczaj tak to działa.
Wiadomo też, że przepuszczanie przez żywność dużej ilości pary wypłukuje smak i aromat, prawda?

Otóż nieprawda.

„Zdrowy rozsądek” i nutka paranoi przez długi czas pozbawiały mnie dostępu do czegoś, co śmiało mogę nazwać Świętym Graalem mojej obecnej diety – parowaru. Bierzcie poprawkę na to, że pisze neofitka – nie wstydzę się przyznać, że jestem tym cudem zafascynowana i będę Wam na wszystkie sposoby zachwalać jego działanie. Zwłaszcza, że przyrządzona w nim marchewka smakuje obłędnie, a fakt, że urządzenie jest elektryczne pozwala wmanewrować w jego czyszczenie męża ;).


Tyle jeżeli chodzi o samokrytykę – więcej później!

czwartek, 11 września 2014

DKMS


 https://www.facebook.com/fundacja.dkms.polska?fref=ts

Ostatnio zrobiłam dobry uczynek, którym muszę się wszystkim Wam pochwalić :) Została potencjalnym dawcą szpiku! O dawstwie szpiku możecie poczytać na stronie fundacji DKMS. Ja od siebie napiszę tylko kilka słów - w celu obalenia mitu, że szpik pobiera się z kręgosłupa i takie tam.


Z osób, które zarejestrują się jako potencjalni dawcy, faktycznymi dawcami zostaje 5% osób. W każdej chwili możesz odmówić wykonania zabiegu, jednak miej świadomość, że kiedy już znajdzie się Twój genetyczny bliźniak, od razu zostaje przygotowany do zabiegu i jest dużo słabszy. Rezygnując tuż po telefonie, odbierasz komuś nadzieję na życie, a rezygnując jeszcze później - narażasz na szwank jego zdrowie. Dlatego decyzja o tym, żeby zostać dawcą szpiku, powinna być przemyślana.



80% faktycznych dawców oddaje szpik z krwi obwodowej. Cała procedura wygląda podobnie jak oddawanie krwi - siedzi się na takim krzesełku z popodłączanymi rurkami, a krew wraca do nas. Wszystko trwa kilka godzin. Tylko 20% osób ma pobierany szpik pod narkozą, z talerza kości biodrowej - NIE MA TO NIC WSPÓLNEGO Z KRĘGOSŁUPEM!


Przed oddaniem szpiku trzeba brać specjalne leki, które powodują objawy jak przy grypie. Są podawane podskórnie. Proces dochodzenia do siebie po zabiegu trwa około tygodnia. Za wszytsko - noclegi, transport, tłumacza - płaci fundacja.


Oddanie szpiku nic Cię nie kosztuje, a może uratować komuś życie. Kto wie - może gdzieś na świecie jest Twój genetyczny bliźniak? :)




 
Blogger Templates