piątek, 3 października 2014

Gotowanie na parze - teoria

Wszystkie wiemy, jak bardzo nasz organizm potrzebuje witamin i minerałów – szczególnie teraz, kiedy nadchodzi jesień, ubywa słońca a ochłodzenie i wiatr mogą posłać nas do łóżka w najmniej przyjemny ze sposobów. O tym, że smażenie i pieczenie niszczy potrzebne nam składniki pojęcie mają nawet mężczyźni (chociaż oni akurat nieszczególnie się tym przejmują), ale czy wiedziałyście, że dłuższe gotowanie potrafi zredukować ilość witamin i minerałów nawet o 70%?

Surowe warzywa są świetne – ale, o dziwo, te gotowane na parze nieraz przewyższają je wartością odżywczą i smakiem... No i o wiele łatwiej jest przekonać do nich moją małą siostrzenicę (swoją drogą – macie jakieś porady dla cioci małego niejadka?).

Dlaczego? Sekretem jest tu wyższa niż podczas gotowania temperatura (około 120 stopni) oraz nieustanny dopływ pary, co pozwala na zredukowanie czasu przyrządzania. Dobry parowar pozwala na dodanie ziół i przypraw, dzięki czemu zwykłe ziemniaki smakują po prostu obłędnie – a seler i pietruszka stają się doskonałą przekąską, zachwycając przy tym kolorem i jędrnością. A kiedy weźmiemy się za ryby czy mięso – rezultaty są niesamowite.

W skrócie:
  • gotujesz bez zabójczego tłuszczu
  • nie ma potrzeby używania soli
  • przyrządzanie potraw jest szybkie i wygodne
  • odgrzewanie (a co, pracuję, wolno mi!) jest szybkie i zdrowe
  • parowar nie zajmuje wiele miejsca i jest łatwy w czyszczeniu
  • SMAK!
  • WITAMINY!


I jeszcze jedno – kiedy podczas wywiadu przed zawarciem ubezpieczenia agentka zapytała o nawyki żywieniowe, opisanie gotowania na parze wywołało jej wyraźną aprobatę i zapewniło niewielką, ale w dłuższej perspektywie dość znaczącą zniżkę – a więc za X lat moje błyszczące cudo zwróci mi koszt swojego zakupu ;).


0 komentarze:

Prześlij komentarz

 
Blogger Templates